Smaki Pogodzinach :: Blog

Jabłczanka i chutney z rabarbaru, czyli przygotowania do lata

21 maja 2012

Lato. Prawie lato. Jeszcze miesiąc do kalendarzowego lata, a ja już je czuję w powietrzu. Na spoconej skórze. Mrużąc oczy, kiedy jadę rowerem pod słońce.

Jednym z niezaprzeczalnych sygnałów nadejścia lata były papierówki ze starej jabłonki za płotem, na podwórku u mojej babci. Czasami obradzała tak obficie, że jabłczanka na przemian z bułeczkami drożdżowymi z papierówkami była w stałym zestawie wakacyjnego menu. Najlepsze były te zrywane o wiele za wcześnie, te najkwaśniejsze, zielone. Potrząsaliśmy jabłonką, żeby tylko coś nam spadło. Pierwsze jabłka w sadzie. W lipcu były tak dojrzałe, że aż prawie białe. Rozgrzane od słońca, posiniaczone od upadku na ziemię. Doskonałe na zupę.

Składniki na jabłczankę: 

  • Jabłka, około kilograma kwaśnych jabłek. Szara reneta będzie doskonałym substytutem papierówek
     
  • Garnek z gotującą się wodą
     
  • Łyżka brązowego cukru
     
  • Łyżka mąki i odrobina mleka
     
  • goździki do podrasowania zapachu zupy
     
  • Listki mięty cytrynowej do dekoracji
     

Wrzucamy jabłka pokrojone na ćwiartki do wrzącej wody. Możemy tę wodę wcześniej osłodzić. Jak jabkła są miękkie, zaprawiamy zupę mieszając mąkę z mlekiem, a następnie dodajemy do wody. Wyłączamy zupę i dodajemy łyżkę lub dwie śmietany, mieszając ją wcześniej z małą ilością gorącej zupy. Dodajemy kilka goździków. Serwujemy z makaronem rurkami lub gotowanymi ziemniakami. Zupa jest pyszna na zimno z ciepłymi ziemiaczkami. To moja ulubiona wersja.

Jabłczanka w wersji Very Basic Very Yum

 

I jeszcze rabarbar. Jeden wielki krzak rabarbaru w rzędzie porzeczek czarnych i czerwonych, i agrestu. Szanse małej dziewczynki na wyrwanie rabarbaru były nikłe. Robiła to za mnie mama, następnie myła rabarbar w wodzie ze studni. I wręczała duże kawałki do ręki. Najbardziej smakował z cukrem. Tego zapachu się nie zapomina.

Rabarbar prosto z targu na ulicy Wałbrzyskiej w Warszawie, gdzie można znaleźć mini stoiska, gdzie panie sprzedają jajka, koperek, boćwinkę i rabarbar.

A dzisiaj chutney z rabarbaru i daktylihania-kasia.blogspot.com, którego autorka zmodyfikowała przepis pochodzący ze strony BBC Good Food . Hania-Kasia mówi na wstępie, że zmieniła ilość octu i dodała mniejszą ilość przypraw sypkich.

Oto, co mówi Hania-Kasia o pasteryzacji, czyli jak zawekować słoik z przetworem:

Gotowy chutney w słoikach poddałam pasteryzacji (podaje, a ja za nią, link na stronę www.pysznie.pl) metodą podgrzewania w garnku z wodą. Dno garnka, w którym pasteryzuję przetwory, wykładam zawsze dość grubą warstwą papieru, a po wyjęciu słoików z wody ustawiam je na ściereczce do góry dnem do ostygnięcia.

Moja mama natomiast poradziła mi, żeby te słoiki stały do góry dnem przez przynajmniej dwa dni i żebym je przykryła czymś, na przykład kocem lub grubszą ścierką. Takie matczyne podejście do gotowania bardzo mi się podoba.

Składniki prosto od Hani-Kasi:

- 700 g rabarbaru pokrojonego w 2-centymetrowe kawałki (u mnie tego rabarbaru było ok 1 kg)

- 50 g startego świeżego korzenia imbiru (ja dałam około 150g, bo imbir bardzo lubię)

- 300 ml czerwonego octu winnego (Hania-Kasia zmniejszyła do 100 ml)

- 500 g jabłek obranych i pokrojonych w małą kostkę (ja je pokroiłam w plastry)

- 200 g daktyli bez pestek drobno pokrojonych (ja dodałam jeszcze suszone figi, ok 100 g)

- 200 g rodzynek lub suszonej żurawiny (u Hani-Kasi i u mnie rodzynki)

- 1 łyżka ziaren gorczycy

- 1 łyżka curry w proszku

- 400 g jasnego cukru muscovado (u mnie cukier trzcinowy)

- 500 g czerwonych cebul pokrojonych w piórka lub półplasterki

- 2 łyżeczki soli (u mnie jedna łyżeczka)

Daktyle czekają na swoją kolej

Przygotowanie według Hani-Kasi:

Cebulę, imbir i ocet umieścić w dużym garnku. Zagotować i dusić na wolnym ogniu 10 minut. Dodać pozostałe składniki z wyjątkiem rabarbaru, gotować bez przykrycia na wolnym ogniu, mieszając, kolejne 10 minut. Dodać rabarbar i gotować jeszcze 15-20 minut, często mieszając, aby chutney się nie przypalił. Po ugotowaniu odstawić na 10-15 minut, a następnie napełnić chutney'em wyparzone wrzątkiem słoiki i poddać pasteryzacji.

W moim przypadku, proces gotowania trwał dłużej, szczególnie kiedy już dodałam rabarbar i czakałam, aż zmięknie. Słoiki napełniłam na zimno następnego dnia. 

Jak radzi autorka bloga Kulinarnej Pasji Hani-Kasi, trzeba odczekać przynajmniej miesiąc przed spożyciem chutney'a, tak żeby smaki wszystkich składników się przegryzły. Czekam zatem niecierpliwie, ciesząc się już na myśl o kanapkach z żółtym serem i moim pierwszym zawekowanym wyrobem

Przy okazji pisania, rozmów z blogerkami gotującymi i piszącymi o jedzeniu i restauracjach, zdaję sobie sprawę, jak niesamowitą przestrzenią jest blogosfera kulinarna, w Polsce i na całym świecie. Ludzie wymyślają przepisy, pamiętają dania z dzieciństwa, odkrywają smaki podróżując po świecie, lub siedzą w domu, czytają, przeglądają blogi, inspirują się i gotują. Dzielą się pozytywną energią. Czasami nie ogarniam tego, i nie wiem, czy chcę ogarniać, jak daleko może zajść czyjś przepis, ile osób może uszczęśliwić, ile dobrych emocji wzbudzić. Jabłczanka, która zjadłam w zeszły weekend była bardzo miłym przeżyciem i minipodróżą do dzieciństwa. Chutney, który otworzę za miesiąc, może przenieść mnie i osoby, które nim poczęstuję w nieznanym nam jeszcze kierunku. 

Dziekuję Hani-Kasi za inspirację. 

 

Magdalena Malinowska

Naczelna Kulturalno-Kulinarna

Poprzedni wpis Następny wpis

loading...